tag:blogger.com,1999:blog-20306730513946703052024-03-08T21:32:35.967+01:00Pani Ktoś - Panna NiktPani Ktoś - Panna Nikt bloguje. Znowu.Rudahttp://www.blogger.com/profile/04228355380904422820noreply@blogger.comBlogger1125truetag:blogger.com,1999:blog-2030673051394670305.post-37224066584528722772021-06-01T17:58:00.000+02:002021-06-01T17:58:42.552+02:00Po latach, o niczym<p>Dobrze jest czasem tak po prostu wyrzucić z siebie jak się ma za dużo. </p><p>Nie
pisałam od dawna, bardzo dawna. A chciałam. Niezliczoną ilość razy chciałam.
Przez ostatnie lata chciałam szczególnie jak się działo "coś", a że moje życie
jest nudnym życiem, to tak raz na rok to chyba nie warto. Ale chciałam...
pamiętam jak chciałam kiedy się zaręczyliśmy... chciałam pisać o tych wszystkich
fantastycznych przygotowaniach, wyborze sukni i welonu, pantofelków i bukietów.
Nie oszukujmy się jednak, miałam na to 1,5 roku, a że nie jestem wyjątkową
romantyczką, to jakoś te przygotowania obeszły się bez większego echa. Nie było
fajerwerków to i nie pisałam. Potem był ślub i kupno mieszkania, urządzanie,
planowanie wszystkiego od podstaw... Piękny czas, ale żeby tak o tym pisać? Jak
mnie wywalili z roboty to też chciałam pisać, że mi źle, że potraktowali mnie
tak cholernie niesprawiedliwie, że ja całe serce wkładałam w tę pracę... Potem
jednak zdałam sobie sprawę, że tego serca to tam wcale nie było i w gruncie rzeczy,
najlepsze co dostałam przez ponad trzy lata od mojego szefa to było właśnie to
pierwsze w życiu wypowiedzenie umowy o pracę. Jak znalazłam nową to też, chciałam
pisać. Jakie to ja będę teraz robić wielkie rzeczy! Projekty! Że będę teraz tą
panią z biura, w szpileczkach i spódniczce, że zacznę jak <i>inni</i>, a nie jak
ten kocmołuch wiecznie w kurzu i pajęczynach. Jak zrobiłam prawko, to dopiero
chciałam się chwalić! Że ja, ta, co rowerem prosto jechać nie umie teraz będę
królem szos! Tzn królową! Kierowniczką! Kierownicą!!! Tylko, że jak przejechałam
samodzielnie przez miasto 5 km to trzęsłam się tak, że o mały włos sama na
siebie nie doniosłam na policję, że jakaś baba sprawia zagrożenie w ruchu
drogowym. Stwierdziłam i wtedy, że może nie warto. Jak dostałam awanas,kolejny
awanas, kolejny... A nie, ten jeszcze nie. I jak stałam się tą panią z biura,
też chciałam powiedzieć, że w sumie się wiele nie pomyliłam, tylko te szpileczki
to jednak nadal trampki, a spódniczka to jednak wygodne jeansy, ale mimo to nie
kurz i pająki, i że trochę już jestem tak jak <i>inni</i>. Tylko coś mnie powstrzymało, jak zawsze. Jak zostawił mnie mąż
i bolało, jak był rozwód - to brutalne zderzenie z rzeczywistością, że w 15 minut, przed obcym urzędnikiem można rozwiązać coś co się budowało, kształtowało lata, we dwoje, tylko dla siebie. Że wystarczyło powiedzieć "akurat teraz to ja już nie chcę..." I te pierwsze święta ze
zranionym sercem (wtedy myślałam, że złamanym, ale się okazało, to nie tak łatwo
mnie złamać). 30 urodziny, jakże inne niż wszystkie, a jednak jakieś takie chyba nie do końca wymarzone, trochę przecierpiane w środku siebie. Z piękną fryzurą i przyklejonym sztucznym uśmiechem, że niby jest ok. Wtedy chyba sama siebie chciałam oszukać, że tego nie potrzebuję. A jak wybuchła pandemia! Jak nas pozamykali w domach, wystraszonych niepewną przyszłością? Wtedy było dużo czasu, żeby pisać, ale jakoś tak się nie zebrało... I jak spotkałam na swojej drodze, całkiem niechcący, całkiem przypadkiem,
człowieka, który dostrzegł we mnie coś, czego ja sama do tej pory dostrzec nie
umiem, który wierzy (<i>Monia,jak nie Ty to już nikt</i>), wspiera i pcha do
przodu, i w tym wszystkim zaakceptował (i nadal akceptuje) cały mój bałagan w
głowie, który jakimś cudem połatał moje poszarpane zaufanie i jest obok, po
prostu jest. </p><p>Wiele razy chciałam wyrzucić z siebie ten nadmiar emocji, radości i
lęków, szczęścia i obaw, miłości i nienawiści. Jakoś się nie złożyło. Ale dziś
się złożyło. Nagromadziło się. Coś odpaliło ten <i>nie</i>bezpiecznik. Nie wiem czy
tu jeszcze wrócę, może za rok, może jutro, a może już nie. Blogowanie chyba
stało się <i>passe</i>, teraz się tylko wrzuca focie z cycami na Insta i jakieś
durne filmiki na tiktoki. Nawet dobry dziadek facebook już chyba zaczyna
zamierać. A mi się zachciało pamiętniki pisać, niemalże jak w ubiegłym stuleciu.
Ale może w tym wszystkim jest właśnie jakaś metoda, że taki pamiętnik z nutką
ekscytacji, ekshibicjonizmu... Bo przecież niby nikt już tu nie zagląda, ale
zawsze może.
</p>Rudahttp://www.blogger.com/profile/04228355380904422820noreply@blogger.com2